niedziela, 20 grudnia 2015

"Nocne" życie

Kiedy jestem u Chłopaka poranki to zdecydowanie moja ulubiona część dnia. Nie ma chyba nic lepszego niż półprzytomne przytulanie się po przebudzeniu. Najlepiej jest, kiedy Chłopak nie musi iść do pracy. Można wtedy przedłużyć przytulanki i jeszcze podrzemać. No właśnie... ;)

Jakiś czas temu leżymy sobie w ciasnym łóżku, przytuleni oczywiście. Muszę tu wspomnieć o tym, że Chłopak ma tendencję do zasypiania w ułamku sekundy (zazdroszczę ;)). Rozmawialiśmy o czymś i nagle zasnęło mu się. Po chwili słyszę...

Chłopak: Nie jestem kotem....

Hmmm.... :D nie wiem, kto był bardziej zaskoczony. Ja, kiedy to usłyszałam i nie wiedziałam, co zrobić, czy Chłopak kiedy się zorientował, że gada przez sen :D myślałam, że padnę. Powiedział potem, że myślał, że mówię coś do niego... niestety nie.

W tamtym tygodniu to samo. Godziny poranne, wylegiwanie się. Chłopak zasypia, aż tu...

Chłopak: Widzisz te samoloty?

Zbaraniałam :D Okazało się, że biedak widział jakieś samoloty, jak zamkną oczy... no ja niestety jakich objawień nie mam, a szkoda ;)

Takie sytuacje uświadamiają mi tylko, że naprawdę nie chce wiedzieć, co on ma w głowie ;) Standardową reakcją kiedy słyszę jego "mam pomysł" jest "ohoooo.... co znowu?". Zwyczajnie nigdy nie jestem w stanie przewidzieć, co znowu wymyślił i jak bardzo pokręcone to będzie ;)

Może teraz strzelę sobie w stopę, w końcu "wszystko zostanie wykorzystane przeciwko Tobie" jak mawia Chłopak, ale właśnie dzięki tym pomysłom i takim sytuacjom nigdy nie jest nudno, bo on zawsze na coś wpadnie. Chociaż czasami naprawdę odpadam z bezsilności, jak dziś na dworcu ;)

No, ale teraz mam jakieś 10 dni "spokoju" ;)

Raczej nie będzie już nowej notki przed Świętami, więc już dziś życzę Wam zdrowych i spokojnych Świąt. A w Nowym Roku spełnienia marzeń, miłości i humoru :)

wtorek, 1 grudnia 2015

Kącik Kopciuszka

"Podział" obowiązków jest u nas taki, że ja sprzątam, a Chłopak gotuje. Pasuje mi to, bo o gotowaniu nie mam zielonego pojęcia i wolę jak on to robi, a ja od czasu do czasu ogarnę mieszkanie. Ostatnio mnie natchnęło i z lekka wyszorowałam kuchnię, łazienkę i pokój. Chłopak miał przy tym frajdę, bo trochę musiałam się powypinać :P no i bluzkę miałam z dekoltem :P

Chłopak: Przydałby Ci się taki strój pokojówki :D

No niedoczekanie! ;)

Kilka dni temu snuł wizję o naszym wspólnym mieszkaniu.

Chłopak: Jak zamieszkamy razem, to zamontuję w łazience szafkę na twoje pierdoły, kupimy duży materac, dużo poduszek i będziesz sobie leżeć i odpoczywać, a ja będę gotował.
Dziewczyna: Ej no, nie rób ze mnie jakiejś świętej krowy.
Chłopak: No poczekaj, nie dokończyłem. A w kuchni zrobimy ci kącik sprzątania. Kupię Ci zmiotkę, różową szufelkę, różne płyny do mycia i będziesz sprzątać :D

No to tak.... przecież nie może mi być za dobrze :D Tylko biedak nie wie, jak wtedy te moje porządku będą wyglądały :D jeszcze sam zdemontuje ten kącik! ;)

czwartek, 26 listopada 2015

Pierwszy post wśród Białogłowych :)

       Witam drogie Panie :)


   Jest to pierwszy post napisany przez niesamowicie uzdolnionego (troszkę chyba przesłodziłem :p.), chłopaka autorki tego bloga. Bohatera, praktycznie większości postów na tym blogu. Specjalnie w tytule tego posta wkradło się określenie "białogłowe". Tak moje Panie, to określenie was, czyli kobiet! Czytam każdy post mojej dziewczyny i śledzę komentarze pod postami i wiem, że wchodzą tutaj tylko kobiety. Co do pochodzenia określenia "białogłowe", odsyłam do wielkiego wujka i brata - GOOGLE.
   Przedstawię się moim pseudonimem. Jestem Bjorn (nie wiem, dlaczego nie mogę stworzyć o-umlaut tutaj, ale tam nad o powinny być dwie kropki). Od roku i prawie dwóch miesięcy, jestem z autorką tego bloga towarzyszem niedoli, dzielącym smutki i radości każdego dnia, spędzonego razem. Czasu, który przyniósł więcej niż odebrał, co też pewnie same stwierdziłyście, czytając tego bloga. Jak zapewne wiecie, jesteśmy lekko zwariowanymi ludźmi (chyba troszkę delikatnie ujęte), ale o to chyba chodzi ? Nie ma "normalnych" ludzi, nie ma czegoś takiego jak "normalność". Każdy człowiek posiada inne preferencje jeśli chodzi o ubiór, zachowanie, czy też charakter. Wszyscy równi, każdy inny, jak głosi stare przysłowie. Dlatego ja nie boję się uwydatniać swoich "dziwności", które często wprowadzają w zakłopotanie moją dziewczynę, szczególnie w obecności osób trzecich :D Ale co tam, żyje się raz i przejmowanie się opinią innych jest po prostu nudne.
    Dobra! Dosyć o pierdołach :P Dziewczyna prosiła mnie bym coś napisał, jakieś pół roku temu, więc piszę. Wiem, że lekko się spóźniłem, ale nie wiedziałem co napisać. Tak szczerze, to teraz też nie wiem, więc piszę co mi ślina na język przyniesie. Kiedyś próbowałem pisać bloga, dziennik, BA! Nawet pamiętnik, ale wyszło jak zwykle, skończyło się po paru postach/wpisach. Szczerze mówiąc, uważam, że to świetna sprawa, tylko trzeba mieć chęci i wiedzieć o czym się pisze. Zawsze zastanawiałem się o czym pisać takiego bloga. Mógłbym pisać o górach, bo je kocham, Tak jak i moją wybrankę, mógłbym także pisać o rzeczach związanych z historią i wojskowością, także nie obcy mi temat. Nigdy tylko nie wiem jak się za to zabrać. Kurka rurka ! (to niewinne przekleństwo zaszczepiła mi moja dziewczyna), dosyć o próbach pisania przeze mnie bloga!!!
   Jak już wcześniej o tym wspomniałem, drogie Panie, jesteśmy pokręceni. Niektóre nasze rozmowy, są porównywalne do rozmowy dwojga pięciolatków, ale też takie, które są aż nazbyt poważne. Nawet kłótnie są dosyć ciekawe, hahaha i myślę, że jest to jedna z wielu części ciekawego związku. My z pewnością się nie nudzimy, nawet prosta i nudna czynność, jak przygotowanie obiadu (tzn, ja gotuję, a ona siedzi z herbatą, w moim polarze i krzyczy co chwila, że jest głodna :P), jest zawsze bardzo radosną chwilą.
Często ją zanudzam opowiadaniem o wojsku, historii i wielu, wielu, naprawdę wielu innych rzeczach, ale wydaje mi się, że to lubi, choć nie daje tego po sobie poznać :P Dzielnie znosi moje gadanie, a potrafię naprawdę dużo gadać. Ostatnio nawet obudziłem ją w środku nocy (była chyba pierwsza nad ranem), by sobie pogadać. Ta anegdotka jest dosyć ciekawa i śmieszna, ale o tym napisze już moja dziewczyna.

  To chyba tyle na pierwszy raz. Wiem, że skończyłem post w miejscu, w którym nie powinienem, ponieważ czytając to, odnosi się wrażenie, że uciąłem w połowie zdania, ale nie mam pojęcia co jeszcze napisać, a przynajmniej jak ubrać to w słowa.
   Miło mi poznać to zacne towarzystwo i myślę, że częściej coś napiszę od siebie (co prawda, moja dziewczyna zawsze lepiej, wyczerpie temat naszych perypetii w swoich postach niż ja), że znajdę w końcu natchnienie na napisanie lepszego tekstu. Pozdrawiam was żołnierskim pozdrowieniem CZOŁEM!!!


 ps. Wybaczcie drogie Panie za błędy ortograficzne oraz interpunkcyjne, mam z tym problem, ale staram się uczyć ich nie popełniać.

poniedziałek, 23 listopada 2015

Ciężko wrócić

Gorąca Teneryfę pożegnałam już prawie trzy tygodnie temu. Wysiadając z samolotu uderzyło mnie zimne, jesienne powietrze. Na lotnisku czekał Chłopak z obstawą ;) Nie było ciężko wyjechać z tej rajskiej wyspy. Ciężko jest na nowo wdrożyć się w tryb studiowania. Chociaż plan jest bardzo łaskawy w tym semestrze, bo tylko trzy dni zajęć, to pracy wcale mniej nie jest. Samo to, że przychodząc na seminarium dowiedziałam się, że teraz zaraz mam sprecyzować temat pracy licencjackiej wpędził mnie w lekki stres. Szukanie książek to jakaś udręka, pisząc pracę z obszaru kultury miałabym sto razy łatwiej, a materiałów nawet za dużo. Tak nie jest, bo zdecydowałam się (już dawno) na przekład, a literatury jak na lekarstwo. Dobrze, że promotorka to dość ogarnięta babka i chyba lepiej ode mnie wie, na czym się w tej pracy skupić. Grudzień przeznaczam na szukanie źródeł i przykładów, styczeń i początek lutego, to sesja, czyli stres i panika level hard, zwłaszcza, że kilka przedmiotów się kończy. Potem to już pisanie, pisanie, pisanie.... chyba trzeba będzie usunąć fejsa ;)

Najłatwiej było wrócić do trybu "związek" :) wystarczyła chwila i było jak przed wyjazdem. Teraz naprawdę nikt mi nie powie, że taki wyjazd negatywnie wpływa na związek. Oczywiście, są wyjątki, są pary, które rozstają się, ale nie my :) Mogę śmiało stwierdzić, że drugi raz zakochałam się w Chłopaku :) odkryłam jakieś nowe pokłady swoich uczuć i jest po prostu świetnie! Ostatni weekend spędziliśmy razem, byliśmy tylko dla siebie, a teraz trudno mi się przyzwyczaić, że śpię sama i nie rozmawiam w środku nocy z Chłopakiem :)

Blog lada dzień wróci na dawne tory, tylko muszę te rozmowy spisać i jakoś sensownie poukładać. Do Was zaglądam, ale bez odzewu, co też się zmieni :) powoli wrócę do rzeczywistości ;)

niedziela, 1 listopada 2015

Strajk

Chłopak mnie wkurzył, więc dopóki on łaskawie czegoś nie napisze na tym blogu, notek nie będzie :D 

Buziaki Kochanie :*

czwartek, 22 października 2015

Czternaście! :)

Tylko czternaście dni. Tylko dwa tygodnie.

ZA DWA TYGODNIE PRZYTULĘ CIĘ BARDZO MOCNO  :*

Oto co mi napisał Chłopak :) Z ponad trzech miesięcy zrobiło się kilkanaście dni. Jestem coraz bardziej zmęczona tymi praktykami i hotelem, a raczej ludźmi i totalną dezorganizacją. Ale jeszcze tylko trochę, bo 7 dni w pracy, jakoś wytrzymam. Nie mam najmniejszej ochoty tutaj być dłużej niż trzeba, więc nawet zimny listopad nie pomniejsza mojej radości z powrotu. W końcu od tego jest Chłopak, żeby mnie rozgrzać :) 

Jedyne za czym będę trochę tęsknić to ta wielka woda :)


Moje zniecierpliwienie jest coraz większe :) 

piątek, 16 października 2015

Życie ze studentką filologii ;)

Poza studiami nie bardzo mam gdzie dać upust swoim filologicznym zapędom. Nie udzielam korepetycji, nauczycielem też nigdy nie będę. A czasami mam ochotę się pomądrzyć. Okazja nadarzyła się dziś :)

Chłopak oczywiście zaczął od niecenzuralnych słów, ale w końcu przeszedł do czegoś normalnego.

Chłopak: Jak jest nastolatek po hiszpańsku?
Dziewczyna: Adolescente.
Chłopak: Jak? Możesz mi to napisać, a nie mówić po rumuńsku*?

Napisałam :)

Chłopak: A jak jest 'ja, ty” i reszta?

Ku swojej uciesze napisałam. I wyjaśniłam dodatkowo :D

Dziewczyna: „El” to on, „ella” ona, „usted” pan/pani. W liczbie mnogiej podobnie: „ellos” oni, „ellas” one, „ustedes” państwo.
Chłopak: Aaaa. No dobra, a jak są siostry?

Napisałam więc „hermanas” i dodałam „przy czym H jest nieme” :D

Chłopak: Tak, wiem. Nauczyłem się już przy „Hernanie” :D a bracia?
Dziewczyna: „Hermanos” Rzeczowniki w hiszpańskim różnią się po prostu końcówkami. Męska- „o” najczęściej, a żeńska-”a”. Nie ma rodzaju nijakiego, więc nasze auto, jest w hiszpańskim rodzaju męskiego. Ale są też wyjątki....
Chłopak: Dobra, dobra, bo zaczynasz gadać, jak ta dziewczyna z kanału,.....

No eeeeej.... jak mógł nie zauważyć, że właśnie mi przyjemność sprawił i zgasił jednym zdaniem? Choćby błagał, to już mu nic nie powiem..... nic. Nigdy.


*Chłopak kiedy słyszy, jak rozmawiam np. z koleżanką po hiszpańsku, uważa, że mówię po rumuńsku :| cokolwiek to znaczy. Albo przypominam mu „Zbuntowanego Anioła” i „Cambio dolor”. Całe życie zastanawiałam się, co znaczy ten tytuł, poszłam na studia i wiem.

poniedziałek, 12 października 2015

Praktyki studencie za granicą, czy warto?

Oczywiście, że warto :) pominę tęsknotę i skupię się na pozytywach takiego wyjazdu. Może jakiś niezdecydowany student zajrzy tutaj, przeczyta i stwierdzi, że spróbuje.

Takie praktyki to przede wszystkim możliwość nauki języka. Żywego języka, takiego, jakim posługują się mieszkańcy danego kraju, czy regionu. W Hiszpanii jest to o tyle trudne, że w zasadzie każdy region ma jakąś swoją specyfikację języka (tak jak w Polsce). W takiej Katalonii nie tylko wymowa jest inna, pisownia również. Sprawdzając oferty tamtejszych uniwersytetów byłam bardzo zdziwiona taką rozbieżnością. Z tego powodu zrezygnowałam z proponowanego miasta, bo nie chciałam wrócić na zajęcia z pięknym katalońskim i byle jakiem kastylijskim (którego uczę się na studiach). Język na wyspach też się różni, bo Kanaryjczycy uwielbiają zjadać ostatnie litery, ale w porównaniu do tego, jak wiele daje obcowanie z prawdziwym językiem, ten problem w zasadzie nie istnieje. Mogę śmiało stwierdzić, że po tych, prawie, trzech miesiącach nauczyłam się więcej niż w ciągu dwóch lat studiów. Bo byłam zajęta tylko językiem i rozmową, a nie czytaniem książek, czy wkuwaniem kolejnych słówek. Pod względem nauki języka praktyki (lub tradycyjny Erasmus) są najlepszą opcją dla studenta.

Praktyki to także jedyna w swoim rodzaju możliwość poznania od środka innej kultury. Uczyłam się oczywiście na studiach o tej kulturze, ale to nic kiedy człowiek ma okazję żyć w danym państwie. Na każdym kroku słyszę „disfrutar!” czyli korzystaj. Fiesta to naprawdę norma, a Hiszpanie są bardzo pogodni. Są bardzo spontaniczni i uwielbiają zabawę. Żyjąc tu, chociaż te trzy miesiące, można wynieść coś dla siebie, skorzystać, a nawet coś zmienić. Ja jakiś spektakularnych zmian w sobie nie widzę (a jeśli są, to na pewno Chłopak mnie uświadomi), ale byłam (nadal jestem ;)), zobaczyłam i wiem, jak to jest.

Wyjazd to także sprawdzian nas samych. Przez pierwsze kilka dni miałam okropnego doła. Momentami żałowałam, że przyleciałam bez żadnej koleżanki ze studiów. Teraz jest zupełnie inaczej. Po pierwsze, zawsze lubiłam swoje towarzystwo, ale jeśli chcę, to mam tutaj mnóstwo osób, z którymi mogę porozmawiać. Znacie to powiedzenie tyle wiemy o sobie ile nas sprawdzono. To święta prawda. Kiedy człowiek wyjeżdża musi zmierzyć się z nową rzeczywistością, wiele razy ze swoimi lękami i słabościami. Musiałam na początku załatwić ubezpieczenie społeczne i pojechałam sama. Nie dość, że wtedy ledwo mówiłam, to nie wiedziałam gdzie iść. Ale zapytałam i wszystko załatwiłam.

To także możliwość przekonania się, czy dana praca nam odpowiada. Pracuję na recepcji. Może ktoś powie, że lekka praca. Nie, nie lekka :) ale też nie wolałabym pracować na restauracji. Praca na recepcji bywa stresująca. Bo to my jesteśmy winni wszystkiemu, co złe. To do nas ludzie przychodzą z problemami i skargami, po nas krzyczą, a ja nie mogę nic zrobić, poza uśmiechaniem się. To nas uważają za żywe, chodzące Wikipedie. W ich mniemaniu recepcjonista ma wiedzieć wszystko. Obecnie wiem dużo, ale bez przesady. Jeśli czegoś nie jestem pewna, to mam Internet i kolegę czy koleżankę obok. Wiele razy mam ochotę powiedzieć, że ktoś jest głupi (no bo ileż razy można tłumaczyć, że 20 euro to koszt wypożyczenia wentylatora plus 10 euro depozytu- ostatnio dobre 10 minut mi to zajęło), jednak nie powiem nic. Czasami podoba mi się ta robota, a czasami mam dość. Czasami się nudzę, a innym razem nie wiem, w co ręce włożyć. Także jedź człowieku, popracuj i dowiedz się, czy za X lat będziesz chciał wykonywać ten zawód!

A przede wszystkim, możesz pozwiedzać. Gdyby nie ten wyjazd, nie zobaczyłabym orek i delfinów, oceanu i okropnego ciemnego piasku. Nie poszłabym na najbardziej kolorowy targ, nie zobaczyłabym miasta przygotowanego na fiestę. Nie miałabym możliwości wizyty na wulkanie (to przede mną). Krótko, moje oczy mogłyby tego w życiu nie ujrzeć.

I jeszcze jedna, najważniejsza chyba korzyść. To doświadczenie, a tego nikt Ci nie odbierze. Nie wiesz, kiedy z niego skorzystasz.

Piszę to wszystko ze swojej perspektywy, oczywiście ktoś może się nie zgadzać. Co nie zmienia faktu, że warto jechać. Jeśli o mnie chodzi, to na filologii powinien być nawet obowiązek wyjazdu. Inaczej nie nauczysz się swobodnie rozmawiać, proste ;)



niedziela, 11 października 2015

Pierwszy


Równy rok temu, z sercem na dłoni (dosłownie), czekałam na dworcu. Im bliżej był pociąg, tym większe było moje zdenerwowanie. Wysiadł z pociągu i wszystko minęło :) Czarodziej :) 

Pierwszy rok razem. Chociaż znamy się od lat. Mimo, że czasami mam ochotę go udusić, to bez niego już nie chcę. 

Jest mi z nim dobrze, tak, jak powinno być :) 

Wiem, że to przeczyta, więc... dziękuję za ten rok, jesteś cudownym Chłopakiem :*

sobota, 3 października 2015

Trochę dziecinady i miłość inaczej :)

Pewnej niedzieli, krótko przed moim wyjazdem, wybraliśmy się do pizzerii. Znając nas, piliśmy piwo i coś jedliśmy. Nie pamiętam dokładnie od czego się zaczęło, ale postanowiliśmy przez chyba 20-30 minut nie odzywać się. Nawet był zakład. Dla mnie 30 minut milczenia, to żaden problem. Dla Chłopaka już tak. W pewnym momencie zjawił się nasz kolega. My uparcie nie odzywamy się, ale nie zdziwiło go to specjalnie :D kiedy pytał o coś, to po prostu napisałam, o co chodzi :D po kilku minutach dostaję smsa od Chłopaka

Weź coś powiedz, bo mnie ro***” :D

Nie i c****” :D

Muszę wygrać!!!”

Nie i c***” :D

Po chwili skapitulował, chociaż i tak uparcie twierdził, że wygrał :P mięczak. Niech ktoś mi jeszcze raz powie, że kobiety bez gadania nie potrafią wytrzymać, to zostawię go na jeden dzień z Chłopakiem :D a ja pójdę się relaksować.

Dziś, więc całkiem na świeżo, relacjonuję swój poranek. Że były drobne zakupy i tym podobne. Powinnam już wiedzieć, że jak Chłopak nie zada tego pytania, to będzie chory.

Chłopak: A prezenty? :( :P
Dziewczyna: Pójdę coś kupić w tym tygodniu. Spokojnie, ja pamiętam :*
Chłopak: Ale ja żartuję. Kochanie, naprawdę :* To tylko żeby Cię zryć. Z MIŁOŚCI!
Dziewczyna: Fajna ta Twoja miłość :P taka nietypowa.
Chłopak: No nie?
Dziewczyna: Pierwszy raz się z taką spotykam.
Chłopak: Oryginalna Kochanie, oryginalna.
Dziewczyna: Jedyna w swoim rodzaju :P

Jak wiadomo, miłość nie jedno ma imię :P w tym przypadku jej imię to Prezenty :D

A propo choroby, to Chłopak jest przeziębiony. Na szczęście, chyba (!), nie jest typem faceta, który mając katar (a ma) stęka, jęczy, biadoli. Wikingowi jednak nie wypada. Jednak nie wiem co gorsze, facet, który jęczy, czy facet, który uważa, że chusteczka to rzecz zbędna.

Dziewczyna: Wydmuchaj ten nos!
Chłopak: Nie, nie potrzebuję!

No myślałam, że mnie trafi wczoraj, jak rozmawialiśmy przez telefon. Dziś natomiast drobny postęp.

Dziewczyna: Jak nosek?
Chłopak: Nadal katar. Ale wysmarkałem się :P
Dziewczyna: Oooo jak ładnie :) bolało?
Chłopak: Nie bolało.

Czyli da się! :D


Został nam jeszcze miesiąc rozłąki. Oooj brakuje mi tych głupich rozmów na żywo.
 Ale teraz, to już zleci! :)

wtorek, 29 września 2015

Randka w ciemno

Im dłużej przebywam na tym swoim wygnaniu, tym bardziej marzy mi się randka z Chłopakiem. Taka wiecie, z prawdziwego zdarzenia. Jeszcze przed moim wyjazdem wierciłam mu dziurę w brzuchu.

Dziewczyna: Jak wrócę, to zabierzesz mnie na randkę?
Chłopak: No oczywiście, że tak.
Dziewczyna: Taką prawdziwą? I ubierzemy się ładnie?
Chłopak: Tak. Albo możemy zrobić sobie randkę w mieszkaniu. Nakryjemy stół, ubierzemy się, zrobimy zdjęcie, wrzucimy na fejsa żeby było i wszystko posprzątamy :D

Czar prysł... Bądź tu kobieto marzycielką, jak Twój osobisty facet jednym tekstem sprowadza cię na ziemię ;)

Dziewczyna: Mam nadzieję, że zabierzesz mnie na randkę z okazji naszej rocznicy :P
Chłopak: No wypadałoby :P

Tego samego dnia...

Chłopak: A nie lepiej zaświecić dwie świeczki w mieszkaniu i zjeść zupkę chińską?

No masz.... nie dość, że wie, że ja zupek chińskich nie jadam, to jeszcze po najmniejszej linii oporu idzie :D


Na szczęście tego wygnania zostało mi już mniej niż więcej ;) wypada zobaczyć jeszcze parę miejsc, a potem zabrać się za prezenty. Oczywiście najwięcej dla Chłopaka :D

poniedziałek, 7 września 2015

Jak sójka za morze

 Na wstępie przepraszam za brak notek ;) Wasze blogi czytam i jestem ;)

Krótko przed moim wyjazdem na praktyki spędziłam kilka dni u Chłopaka. Wieczorem postanowiliśmy wyjść na piwo. Pogoda sprzyjała, ciepły, lipcowy wieczór. Jak to ja, musiałam się do wyjścia przygotować. Wiecie, wszystkie te babskie czary mary, pędzle, tusze i kredki. Chyba bardziej po to, żeby się pobawić ;) W międzyczasie do Chłopaka zadzwonił kolega i urządzili sobie męskie ploteczki przez telefon. Zdążyłam się pomalować, łącznie z cieniami itp. ubrać, doprowadzić do porządku swój kudłaty łeb, generalnie mogłam wychodzić. Co robił Chłopak? Dalej rozmawiał, jakby inaczej :P

Dziewczyna: Mógłbyś się ruszyć. Kto to widział, żeby dziewczyna czekała na faceta???

W końcu skończył ploteczki i przygotował się do wyjścia. Jako, że musiałam na panienkę trochę poczekać, to zaczęłam coś czytać na internecie. Kiedy już był gotowy, z oburzeniem w głosie powiedział.

Chłopak: Idziemy??? Ileż można na Ciebie czekać???

Serio? :D I to nie był pierwszy raz. Zazwyczaj to ja zaczynam się wcześniej przygotowywać, bo wiadomo, że trochę mi zejdzie, a panienka dużo później i tak sobie czekam ;)

Podobnie jest z chodzeniem po sklepie. To Chłopak u nas gotuje, więc on wybiera składniki na obiad na przykład. Ja zazwyczaj sterczę przy dziale ze słodyczami albo przed lodówką pełną lodów, co nie zmienia faktu, że i tak zawsze wcześniej mogę iść zapłacić. A on sobie spokojnie spaceruje między półkami. Mam nadzieję, że jak wrócę, to będzie miał kupione rzeczy na śniadanie :D

Chciałyście wiedzieć, jak się robi noże. Proszę:





Narzędzie gotowe, teraz tylko ofiara musi wrócić z wygnania.  

niedziela, 16 sierpnia 2015

Zbrodnia doskonała

Jak wiadomo życiowym celem Chłopaka jest zabicie mnie. Obawiam się, że ten blog za długo nie pociągnie, bo moja śmierć jest rychła :P Ma urlop, więc biedakowi się nudzi i kotłują mu się niekoniecznie mądre pomysły w głowie.

Chłopak: Mam jutro trochę roboty.
Dziewczyna: Co będziesz robił?
Chłopak: Chcę zacząć robić nóż. 
Dziewczyna: ....
Chłopak: No powiedz, powiedz :D
Dziewczyna: Naprawdę już nie masz co robić? Jest tyle pożytecznych rzeczy. 
Chłopak: Ale taki swój nóż to fajna sprawa. Ze stali hartowanej.
Dziewczyna: Ej, w sklepach jest dość noży. 
Chłopak: Musiałbym wydać 500 zł, a tak zrobię sam.

Nagle mnie olśniło....

Dziewczyna: Ja już wiem. Ty się przyznaj, że robisz ten nóż po to, żeby mnie zabić jak wrócę.
Chłopak: No dokładnie! Hahahaha :D 
Dziewczyna: No tak... jak mnie zabić to czymś porządnym, a nie jakimś tępym nożem z kuchni i dźgać sto razy.
Chłopak: I przynajmniej będziesz potem mogła opowiadać w zaświatach, że zginęłaś od porządnego noża, ze stali hartowanej, z dużą zawartością czegoś tam już nie pamiętam :P
Dziewczyna: Aaaa... i powinnam czuć się zaszczycona, bo nie dla każdego robi się specjalny nóż do zabicia go :P 
Chłopak: Otóż to :D

Czuję się naprawdę wyróżniona :P Ciekawe, czy pozwoli mi wybrać, jak chcę zginąć... wydaje mi się jednak, że mój pomysł okaże się niczym w porównaniu do tego, co on wymyśli :P zastanawia mnie też, co zrobi z moim ciałem....

Nie. Tego wolę nie wiedzieć ;)

piątek, 7 sierpnia 2015

Zbieracz prezentów

Od tygodnia jestem w przepięknym Costa Adeje. Południowo-zachodnie wybrzeże  Teneryfy. Jest to jedno z dwóch dużych miast turystycznych tej wyspy, drugim jest Puerto de la Cruz, a stolica to Santa Cruz de Tenerife, do którego mam zamiar się wybrać. Mam palmy, ocean, czarny piasek, który doprowadza mnie do szału i nieznośną temperaturę. Od 14 do 17/18 nie da się nic załatwić, bo wszyscy mają siestę. Potem jest fiesta ;) Z Chłopakiem jakoś się komunikujemy, chociaż obawiam się o jego rachunek za telefon. Ja nie dzwonię. Mam taniej, jak ktoś zadzwoni do mnie, a wiadomo, że wolę wydać pieniądze na kolejne mojito czy coco loco niż doładować kartę :P Chodzę sobie po tych wszystkich sklepikach i cieszę swoje ślepia kolorami. Generalnie w każdym takim stoisku asortyment jest ten sam. Różnicą jest jedynie cena, tak do około 1 euro w górę lub w dół. Spaceruję i planuję, co komu kupić. A jest tych osób trochę. Oczywiście najważniejszy jest Chłopak. Już przed wyjazdem snuł wizję.

Chłopak: Za trzy miesiące znowu będziemy tutaj leżeć. A TAM (pokazując na miejsce, gdzie była moja wielka walizka) będą stały moje prezenty :D

Było też tak.

Chłopak: Możesz nie wracać, tylko wyślij pocztą prezenty :D

Wczoraj natomiast poszedł po bandzie ;) W zasadzie sama zaczęłam temat, więc sama sobie jestem winna ;)

Dziewczyna: Widziałam tutaj fajne koszulki. Chciałbyś jedną?
Chłopak: Kochanie mówiłem ci, że zdaję się na twój gust. Na pewno to, co kupisz, będzie mi się podobało.
Dziewczyna: Nieeeee, ty po prostu chcesz mi powiedzieć „kup, co chcesz, ale ma być tego dużo, dla mnie najwięcej prezentów” :D
Chłopak: Ej no sama sobie to powiedziałaś :D
Dziewczyna: A wiesz co ja bym chciała od ciebie usłyszeć?
Chłopak: No co?
Dziewczyna: „Kochanie, nie musisz mi nic przywozić. Wystarczy mi, że wrócisz do mnie cała i zdrowa”.
Chłopak: Bo tak jest. Wystarczy, że wrócisz. Cała i zdrowa. I z prezentami.

Potwora stworzyłam, potwora wychowałam.

Chłopak w lipcu miał urodziny, jednak prezent dostał dopiero wczoraj. Po zamówieniu książki zameldowałam o tym. I co usłyszałam?

Chłopak: I co mi kupiłaś? :D
Dziewczyna: Książkę.
Chłopak: Ile? :D
Dziewczyna: Jedną. A ile byś chciał? Nie mam studni bez dna :D

Dostał dwie na gwiazdkę, to pewnie biedak pomyślał, że na każdą późniejszą okazję będzie o książkę więcej :P Boję się, że jak wrócę, to nie rzuci się na mnie, a na walizkę i będzie szukał swoich prezentów :D

Zostawiam Was z kilkoma zdjęciami tego kanaryjskiego raju ;)








P.S Czy są jakieś rzeczy, jakieś jedzenie, alkohole, które KONIECZNIE muszę spróbować? Czaję się na likier bananowy i jeden rum ;) 

sobota, 25 lipca 2015

Migawki

Ostatnio sporo się dzieje. Ja przygotowuję się do dłuższego wyjazdu, a Chłopak spędza ostatnie dni w pracy przed urlopem. Będzie się byczył beze mnie :P Nie przeszkadza to jednak w tym, żeby mnie od 6 rano bił, tarmosił, czochrał i wszystko inne.

Chłopak: To po to, żebyś była naprawiona na resztę dnia :D

Albo

Chłopak: Na zapas, musisz zapamiętać :D

Taaaa.... ciekawe, czy za tym "znęcaniem się" zatęsknię ;)

Ale dziś rozwalił system. Zaczęło się wczoraj. Siedzieliśmy w parku, dojechali znajomi. Umawiają się na wyjście w góry. Chłopak chce mnie zabrać. Jednak mam trochę załatwień, m.in fryzjera. Rzucam hasło, że ja nie dam rady, bo jestem umówiona. Faceci pytają na co, więc na odczepne mówię "na depilację brazylijską".

Chłopak: Co to jest ta depilacja brazylijska? :D 

Spotykamy się dziś, tuż po mojej wizycie u fryzjera.

Chłopak: I jak było? Jak ta depilacja?
Dziewczyna: Ale jaka depilacja? 
Chłopak: No brazylijska, miałaś iść. 
Dziewczyna: Żartowałam przecież :D
Chłopak: To gdzie byłaś?
Dziewczyna: Ej, serio nie widzisz? Serio?

Nie żebym wyszła z burzą kręconych kłaków na głowie i wyglądała jednak inaczej niż zwykle.

Chłopak: Kochanie przepraszam :D jestem upośledzony w tych sprawach.
Dziewczyna: Jakbym sobie cycki odcięła, to też byś nie zauważył? :P
Chłopak: Nie no, to bym od razu zauważył :D

No przecież.... oczywista oczywistość :P

Mam nadzieję, że podczas mojego wyjazdu blog nie umrze ;) trzeba będzie od czasu do czasu pogadać z własnym facetem, żeby móc tu coś skrobnąć ;)

sobota, 18 lipca 2015

Synchronizacja mózgów

Nie wiem, czy to dobrze, czy źle ;) mamy chyba z Chłopakiem jakoś dziwnie mózgi połączone. To zaczyna wyglądać groźnie ;) mam nadzieję, że nie dojdzie do tego, że będzie wiedział o czym myślę :P

Dziewczyna: Co będziesz robił na obiad? 
Chłopak: No własnie się zastanawiam.
Dziewczyna: Ja jadłam kwaśnicę (uwielbiam!), a potem mama zrobi placki ziemniaczane z gulaszem.
Chłopak: Znowu mamy kompatybilne mózgi, bo teraz pomyślałem o plackach :D

I miał placki. Tyle, że gotowe ze sklepu :| ale zawsze to jakieś urozmaicenie od makaronu, ryżu, makaronu i ryżu :D

Dziewczyna: Dzwonił właśnie K.
Chłopak: I? Kolejny przykład synchronizacji umysłów. Napisałaś mi to, a ja właśnie z X. o numerze dla Ciebie gadałem. 

I takie sytuacje można by mnożyć :D

Zawsze wieczorem rozmawiamy. Jeśli nie jest to Skype, to ja dzwonię, jak już ogarnę moje czary mary w łazience. Pewnego razu chcę zadzwonić. Okazuje się, że numer zajęty. Nastroszyłam się, bo jak to tak? Gada sobie z kimś, chociaż wie, że ja zadzwonię? Phi... już zaczynałam pisać smsa, a Chłopak oddzwania.

Dziewczyna: Zabić Cię? Z kim gadałeś?
Chłopak: Ej, dzwoniłaś chwilę temu do mnie?
Dziewczyna: Tak. Z kim mnie zdradzasz? :D
Chłopak: Bo ja też dzwoniłem i numer był zajęty. Musieliśmy w tym samym momencie do siebie zadzwonić.

Także ten... nie zdradza mnie :P I jeśli nie chce stracić życia, nie zrobi tego ;)

wtorek, 7 lipca 2015

Biust Nefretete

Od wczoraj siedzę u Chłopaka. Jeszcze jestem w całości ;) Leżymy rozwaleni na łóżku, Chłopak ma oczywiście rękę na mojej lewej piersi.

Dziewczyna: Kawałek tłuszczu i tyle macie zabawy.
Chłopak: No :D to fajne jest. Jakbym był na jeden dzień kobietą i dostał piersi, to cały czas bym się nimi bawił. 
Dziewczyna: Hahahah :D ale to nic takiego nie jest :D
Chłopak: Są fajne :D nawet biustonosza nie założyłbym. 

Kładzie mi moją lewą dłoń na prawej piersi, prawą dłoń na lewej.

Chłopak: O, leżysz jak Nefretete w sarkofagu.
Dziewczyna: Hahahha :D
Chłopak: Ale nie możesz mieć tak nóg rozwalonych, razem je trzymaj*. 
Dziewczyna: Ok :D hahaha :D
Chłopak: I jeszcze tak włosy z jednej i z drugiej strony. Idealnie. 

Po czym wstaje i pokazuje mi ten filmik z YT.



Chłopak: Zrobię Ci taką czapkę z butelki po wodzie.
Dziewczyna: ...
Chłopak: I widzisz, oni nie wiedzieli jak wyglądała w całości, ja wiem :D

No tak, ma tę wyższość nad nimi. Tylko pytanie, nad kim? ;)  I kurde, skąd on wie jaki biust miała Nefretete?

Przez cały czas, jak pisałam tę notkę zawodził kołysankę, jak jakiś smętny pies na ulicy :P aż musiałam odpalić jakąś piosenkę na YT, bo nie mogłam ;)

Chciał też z moich wnętrzności zrobić trociny. Podobno ma w szafie jakieś trupy kobiet, bo wybiera tę idealną Nefretete. Powodzenia ;)

_________________

* musiałam trochę ocenzurować te bzdury :P

środa, 1 lipca 2015

Jak zagłodzić swoją dziewczynę

Chłopak jest tą gotującą osobą w związku. Robi to pysznie, więc nie przeszkadzam. Ostatnio jednak naszło go na tatara. Bleh. Fuj. Surowe mięcho. Nie do przejścia.

Dziewczyna: Nie zjem tego!
Chłopak: Zjesz i dobrze o tym wiesz. Zawsze jesz wszystko, co Ci zrobię.
Dziewczyna: Tego nie zjem, nie ma opcji.
Chłopak: To będziesz głodna.
Dziewczyna. Pójdę na śniadanie do Maca.
Chłopak: Jak Cię wypuszczę z mieszkania.
Dziewczyna: A nie wypuścisz? To wyskoczę przez okno.
Chłopa: Które? Masz aż dwa do wyboru :D
Dziewczyna: To w kuchni. Wprost w ramiona jakiegoś policjanta. (Chłopak ma mieszkanie zaraz obok policji :D).
Chłopak: Hahahahha. Uważaj, bo jakiś policjant będzie tam specjalnie czekał na Ciebie :D

Chamidło i tyle :D

Wczorajsza rozmowa, moje standardowe odpytanie dotyczące dnia :D "Kontrola najwyższą formą zaufania" :)

Dziewczyna: Jadłeś obiad?
Chłopak: Jadłem :)
Dziewczyna: To dobrze :D
Chłopak: Nie zapytasz co jadłem?
Dziewczyna: No pewnie makaron albo ryż :D
Chłopak: A skąd to możesz wiedzieć? Czemu tak zakładasz?
Dziewczyna: Bo to stałe rzeczy w Twojej kuchni :D
Chłopak: No ale czemu nie pytasz? Może dziś jadłem coś innego :D
Dziewczyna: Ech... co jadłeś na obiad?
Chłopak: ... MAKARON... :D 
Chłopak/Dziewczyna: Ha ha ha hahahah :D

Ta przewidywalność mnie zabija po prostu :D Tak się zastanawiam, co dziś będzie jadł....

a) makaron
b) ryż
c) kupi coś gotowego w sklepie, bo przegra z lenistwem :D
d) kupi jakiś shit w KFC :D
e) zrobi parówki :D

Rozwiązanie już dziś po 16 :D

_______________________________________-

Sesja, sesja i po sesji. Dalej nie wiem JAK, ale zdałam :D Od dziś na legalu mam zamiar się odpierdzielać ile wlezie. I teraz fanfary na cześć Chłopaka! Nie dość, że wytrzymał ze mną przez cały miesiąc egzaminów, to jeszcze był motorem napędowym i najlepszą motywacją :) Chłopak na medal :*

czwartek, 18 czerwca 2015

Jak w przedszkolu :)

Sprzed chwili ;)

Dziewczyna: Co robisz? Zjadłeś? Dobre było?
Chłopak: Tak, zjadłam :) dobre było. Oglądam film i piję kawę :)
Dziewczyna: Też piję kawę, nie odgapiaj.
Chłopak: Ja bardziej piję hahahaha wygrałem :D

I to ja bardziej  jest ostatnio na porządku dziennym.

Dziewczyna: Kocham Cię.
Chłopak: Ja bardziej :D hahaah wygrałem!

Albo

Chłopak: Powiedz jakąś liczbę od 0 do 100.
Dziewczyna: 77.
Chłopak: 78, wygrałem!

Innym razem to się trochę wycwaniłam ;)

Chłopak: Powiedz jakąś liczbę od 0 do 100.
Dziewczyna: Nieskończoność. Wygrałam!
Chłopak: Jaaaaaaa :D zabiję Cię! 

Ostatnio Chłopak chciał mi ułatwić życie i pokazać coś nowego :D

Chłopak. A wiesz, B, mi ostatnio pokazała taką stronę do ściągania muzyki z YT od razu w mp3.
Dziewczyna: Eeee.... od dawna o tym wiem i z tego korzystam :D
Chłopak: Zabiję Cię, ja Cię %$%#$$ zabiję kiedyś :D a tyle lat męczyłem się, bo nie wiedziałem, jak ściągnąć muzykę z YT. Nie żyjesz!

To, że "nie żyjesz/ zabiję Cię" słyszę średnio sto razy na dzień. Jestem pewna, że przez tych kilka miesięcy związku Chłopak wymyślił co najmniej kilkaset sposobów na skuteczne pozbawienie mnie życia. Ja się pytam, ZA CO? :D

Czasami czuję się, jak w przedszkolu, chociaż nigdy do niego nie chodziłam :) Chociaż tam na pewno nie jest tak śmiesznie, jak u nas. Jestem prawie pewna, że większość ludzi słysząc nasze rozmowy postukałaby się palcem w czoło ;) Na nasze szczęście nikt ich nie słyszy :P

Tak na koniec.

Ostatnia sobota, włóczymy się po wsi. Chłopak wymyślił, że będziemy jednym ciałem :]

Chłopak (chwycił mnie jeszcze mocniej w talii niż zazwyczaj, docisnął do swojego boku i zarządził): Idziemy ciało do ciała, ciało do ciała, ciało do ciała. 
Dziewczyna: Staram się iść "ciało do ciała", ale w butach na jakiejkolwiek koturnie mi trudno. Nagle, bach! To tylko moja stopa :D Idę dalej....

... i tak kilka razy tego wieczora. Tak się teraz zastanawiam.... jakby nam wyszło to "ciało do ciała" jak będziemy pod wpływem :D Hmmm.....


piątek, 12 czerwca 2015

Sesja.... ta franca

Ciszę na blogu sponsoruje letnia sesja egzaminacyjna. Siedząc ostatnio w tonie kartek na łóżku, pomyślałam "zachciało ci się kuźwa filologii... było iść na pedagogikę!" (z góry piszę, że nie mam nic do pedagogiki, ale w obliczu co drugiego czasownika odmieniającego się inaczej, z obocznością i w ogóle jakimiś cyrkami, pedagogika wydaje się być czymś przyjemniejszym). Jestem na etapie:



Robię co mogę, niestety z marnym skutkiem. Bo to pierwszy raz będę coś zdawać trzy razy? :D Plan mam o taki: 


Ta letnia sesja jest o tyle gorsza, że jest po prostu pogoda na polu (na dworze, jak kto woli ;)). I mam ochotę moczyć się w rzece, a nie w notatkach i książce z odmianą czasowników. Chociaż i tak źle nie jest, bo tylko na jeden egzamin muszę coś wykuć na pamięć. I jeszcze jedno: muszę dokonać nie wiem czego i zdać wszystko teraz! 

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Odpowiednie ciśnienie to podstawa

Wczorajsze popołudnie, siedzę w pracy, dzwonię do Chłopaka.

Chłopak: Żal mi Ciebie.
Dziewczyna: Ale czemu?
Chłopak: No bo tak musisz w pracy siedzieć, jeszcze w niedzielę.
Dziewczyna: No ale co zrobisz? Trzeba pracować.
Chłopak: Hahahahah, żartowałem :D hahahahahhaha...

Myślałam, że go zabiję.

Jakiś tydzień temu. Przyjechałam do niego. Akurat byłam trochę "popsuta", humor nie ten i w ogóle. Idziemy do sklepu, już zdążył mnie wkurzyć :P

Chłopak: Jak nie byłem z Tobą, to musiałem szukać kogoś, kogo mogłem wkurzyć. A teraz po prostu dzwonię i mam :D

Kolejny powód, żeby czuć się potrzebną ;)

Wkurzanie mnie to nowe hobby Chłopaka. Czasami jestem tak bezsilna wobec, że sił nie mam ;) jakbym go wtedy miała w zasięgu ręki, to głowę ma uciętą. Zastanawiam się, kiedy znudzi mu się ten rodzaj rozrywki. Albo gorzej... co będzie zamiast :| Takie igranie z moimi nerwami na dłuższą metę może nie być fajne ;)

piątek, 29 maja 2015

Strong Góral

Gadamy wieczorem na Skypie. Chłopak chwali się ile dziś pompek i brzuszków zrobił. Pokazuje mi swoje bice i mówi.

Chłopak (pokazując na ramiona): Ta zabija. A tej się sam boję. Ta ma na imię Asia, a ta Xxxxxx (tu moje imię)- tej się własnie boję :D

Jak tak dalej pójdzie, to trzeba będzie w jego mieszkaniu futryny zlikwidować, bo się z tymi bicami nie zmieści :D Żeby tylko mnie nimi nie zmiażdżył, jak będzie mnie przytulał :P Ważne jednak, że ma respekt wobec ramienia z moim imieniem ;) dobra pozycja w związku, to podstawa!

wtorek, 19 maja 2015

Najważniejsze, to być potrzebną!

Piękny poniedziałkowy wieczór. Rozmawiamy przez telefon. Chłopak rozwodzi się nad tym, jak to nie miał kiedyś z kim gadać tak przez kilka godzin w ciągu dnia.

Dziewczyna: Tyy, to dziewczyna jest taką przydatną rzeczą, no nie?
Chłopak: Nooo, powiem Ci, że się przydaje :D 

Tak, od kiedy jesteśmy razem w końcu czuję, że jestem komuś potrzebna... co z tego, że do wysłuchiwania czasami różnych rzeczy przez telefon. Zdarzają się śpiewy, kocie śpiewy, kocie śpiewy podczas bójki dwóch kotów, kocie śpiewy po przegranej bitwie, kocie śpiewy nawołujące do bitwy. Odgłosy Hulka też nie są rzadkością. W zasadzie słyszałam już wszystko... chyba.

Ważna w związku jest też synchronizacja myśli.

Wracamy z gór.

Dziewczyna (myślę sobie w głowie): What a beautiful day!
Chłopak (mówi już głośno): What a lovely day!
Dziewczyna: Pomyślałam to samo, tylko z "beautiful".
Chłopak: Z "beautiful" brzmi lepiej :D 

Idziemy do mieszkania. Akurat taka pora, że dzieci z rodzicami spacerują. Jedzie jakiś chłopak na rowerze, tak na oko 6-7 lat. Jest trochę z górki, więc w mojej głowie od razu pojawia się myśl.

Dziewczyna: Z górki na pazurki, a potem j**** i zęby wybite :D
Chłopak: To samo pomyślałem :D 

No nie mogłam się powstrzymać :D

Nie wiem, jak to jest, ale praktycznie zawsze kiedy piszę coś na blogu Chłopak się odzywa. A że mam dziś dzień do kitu trochę nie czuję humoru ;)

"Xxxx koxhana, jesteś piekna z rana, powinnaś być co dzień całowana"

I

"Moja kizia mizia....."

I love it!

niedziela, 10 maja 2015

Z Góralem w górach

W końcu! Do trzech razy sztuka, jak mówią! Mimo padającego deszczu przed 7 rano poszliśmy wczoraj w góry. W momencie, kiedy wychodziłam z domu, Chłopak zadzwonił i zapytał, czy widzę, co się dzieje za oknem. Powiedziałam, że widzę, ale idziemy i koniec. Nie jesteśmy z cukru, nic nam nie będzie. Przed 8 spacerem ruszyliśmy w góry :P

Jeszcze w busie.

Dziewczyna: W górach nie wolno palić! Bo się kozice wkurzą!

Ehe, kozice w Beskidach :D na bank!

Chłopak: Jak przeżyjesz dzisiejszy dzień, to będziesz górską fretką. Na razie jesteś leśną.
Dziewczyna: Czemu leśną?
Chłopak: Bo idziemy teraz lasem, wyjdziemy na szczyt i będziesz górską :P 
Dziewczyna: Dostanę medal i odznakę?
Chłopak: Tak :D 
Dziewczyna: Co to będzie za odznaka?
Chłopak: Klaps w pupę :D

Bycie fretkę, to zdecydowanie jedna z rzeczy, które lepiej mi wychodzą w tym związku :D

Chłopak wydał dziwny dźwięk, no wiecie.... bekasa :P

Chłopak: Ej! Bekasy tutaj są! Słyszałaś? :D

Taaaaaa.

Idziemy szlakiem,

Dziewczyna: Jak nazywa się samiec kozicy? Kozic? :D

W tym momencie zorientowałam się, co powiedziałam. Dobrze, że miałam kijki, bo bym padła na tym szlaku. Chłopak nie mógł :D

Chłopak: Kozioł! :D

Czasami, jak za szybko chcę coś powiedzieć, to zdarza mi się jakieś słówko źle odmienić przez przypadki :D Chłopak ma wtedy dziką satysfakcję, bo ciągle to ja go poprawiam (filologia :P). Parszywiec :)

Przez kilka godzin zaliczyliśmy Rysiankę, przeszliśmy Halę Lipowską, na Hali Boraczej były pyszne jagodzianki i zeszliśmy w zasadzie koło domu. Akurat na trasie powrotnej jest sporo domków letniskowych Ślązaków, jeden z nich zatrzymał się.

Pan Ślązak: Podwieź was do Xxxxxx?
Dziewczyna: NIEEEE :D podejdziemy sobie, to kawałek :D

Nie dość, że chwilę później lunął deszcz, to okazało się, że Chłopak chciał skorzystać z podwózki, bo dreptanie po asfalcie było mu nie w smak :P trudno.

Wiadomo- szewc bez butów chodzi. Góralką jestem z krwi i kości, ale w górach byłam kilka razy. Przez parę miesięcy ręcami i nogami zapierałam się i mówiłam, że nie pójdę. A teraz? Teraz to kombinuję skąd wziąć kasę na trekingi. Zachciało mi się naszych gór i górek.


piątek, 8 maja 2015

Siwa i łysy ;)

Nie od dziś wiadomo, że zaczęłam dość szybko siwieć. Takie geny :D W wieku 20 lat plus vat mam jakieś 70% siwych włosów. Co zrobić, trzeba z tym żyć. Chłopak też włosami nie grzeszy :D Nie żeby nie miał w ogóle, ale też ma takie geny, które szybko go pozbawiły czupryny. Jeszcze teraz zgolił się prawie na zero :| no me gusta....

Siedzimy ostatnio w parku, trzymam swój jeszcze kudłaty łeb na jego kolanach. I oświeciło go!

Chłopak: Ej, Ty masz siwe włosy!
Dziewczyna: No wczas kurde! Mówiłam Ci, że mam pełno siwych włosów.
Chłopak: Tośmy się dobrali. Ja łysy, Ty siwa. Bogacie :D

I oczywiście stały wniosek w naszym związku:

Jesteśmy po jednych piniondzach!

Jednak dobrze mieć podobne problemy, to łączy! :D

Mam nadzieję, że mnie nie ukatrupi za ten wpis i jutro rano nie pozbawi mojej czupryny, którą, mimo tych siwych przebłysków, bardzo lubię. I Ty też! Zwłaszcza jak ją wyprostuję! :*

wtorek, 5 maja 2015

Inspektor..... znaków drogowych

Sobota. Wracamy z Biedronki. Chłopak kupił małą wodę niegazowaną, Polaris. Uwierzcie, to istotne informacje ;) Idziemy w stronę szumnego centrum naszej miejscowości. Jak to bywa- zdarzają się znaki drogowe. W pewnym momencie Chłopak stuknął w jeden z nich butelką.

Chłopak: O! O! Słyszysz ten dźwięk? Trzeba sprawdzać znaki drogowe. Koniecznie wodą mineralną z Biedronki, to musi być Polaris. I musi być odpowiednia ilość. I trzeba tak stukać żeby wiedzieć, czy znak jest z dobrej stali wykonany i czy jest dobrze wbity. 

Mówi to takim tonem, jakby to była najważniejsza rzecz na świecie. Prawie płaczę ze śmiechu.

Chłopak: Jak dźwięk jest za krótki albo za długi to znaczy, żeee.... żeeeee.... że jest za mało cynku! 

Cynk zgubą dla znaków drogowych.... :D

Chłopak: I ważne jest też jak znak wbito. Nie może być ani za płytko ani za głęboko. 

Na moje (nie)szczęście tych znaków było dość sporo po drodze :D

Wieczorem siedzimy w parku i Chłopak pyta:

Chłopak: Sprawdziłaś znaki w drodze do domu???
Dziewczyna: Jak miałam sprawdzić, jak Polarisa nie miałam???
Chłopak: Aaa no tak! Ty no mogłem Ci zostawić :D 

Nooo... bo moim marzeniem jest sprawdzanie jak ktoś wbił znak drogowy :D W ogóle w tamtą sobotę Chłopak miał wenę na tworzenie różnych teorii. Za chwilę będzie ich mistrzem. Oto ta najnowsza.

Wszyscy ludzie pijący alkohol ratują świat. 
Jeśli człowiek na drugi dzień po imprezie ma kaca, to być może pokutuje wtedy swoim cierpieniem za złe uczynki innych ludzi/grzeszników. 

Jest z tej teorii wyjątkowo dumny :D Bo: a) może tak być; b) nie udowodnię mu, że tak nie jest. 
I żyj tu z takim :P

wtorek, 28 kwietnia 2015

Ekspresowo

Chłopak czasami lubi snuć teorie "jak to będzie, kiedy będę w ciąży".... nie żeby coś było na rzeczy, bo to dopiero za jakieś X lat, ale wyraźnie bawi go, jak się wkurzam słysząc "będziesz miała taaaaaaaki wielki brzuch i piersi, oooo matko, ale będą duże". Oczywiście sama dłużna nie zostaję i wnerwiam go w podobny sposób. Dziś oglądając TV zobaczyłam reklamę, nie pierwszy raz, ale od razu skojarzyła mi się z naszymi głupkowatymi rozmowami na ten temat. Same popatrzcie.


Ekspresowo! I od razu odchowane, jak to Chłopak określił :D Tylko kurcze.... dwójka by wystarczyła :D niekoniecznie o imieniu Oktawian, czy jakimś w tym stylu... ;)

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Teoria na własny użytek

Trudno pisać blog na zepsutym sprzęcie. Na szczęście jest już nowy, całkiem sprawny, więc można wrócić ;)

Chłopak jest smakoszem piwa. Lubi zwłaszcza te w zielonych butelkach. Nie pije go jakoś bardzo często, ale też nie odmawia ;) jakiś czas temu dowiedziałam się ciekawej rzeczy na temat piwa. Chłopak ma na jego temat własną teorię.

Piwo to nie jest alkohol. To napój. Napój piwo. No ile tam masz procent? Tyle, co nic. 

Rozśmiesza mnie za każdym razem, jak to mówi. Jest do tego bardzo przekonany :D Wczoraj znowu o tym rozmawialiśmy i padło:

Jedno piwo to nie jest alkohol. Natomiast dziesięć już tak!

No to masz babo placek :P W zasadzie różnica jest- jedno, a dziesięć? Zasadnicza :P Idąc przykładem Chłopaka, ucząc się od niego, stworzyłam własną teorię, na potrzeby swojego nie jedzenia słodyczy. A jest to dla mnie spore wyrzeczenie, bo lubię czekoladę. Na dodatek pracuję w takim miejscu, gdzie jedzenia mam po kokardy i więcej. Trudno oprzeć się pysznym ciastom, czy fontannie czekoladowej. Jednak daję radę, zjadłam ostatnio tylko jedną, małą kuleczkę kokosową. I.... lody. Bez bitej śmietany i malin. Bo tak jak dla Chłopaka piwko to mała słabość, tak dla mnie są nią lody. A że sezon się zaczął, to mogłabym je jeść zamiast każdego posiłku w ciągu dnia. W lodówce też mam jedno opakowanie. Dobrze, że jestem zwolenniczką tych owocowych, a nie czekoladowych :P I tak mówię mu o tym wczoraj i jeszcze, że po obiedzie też zjadłam trochę. Chłopak w śmiech, na co ja...

Lody to nie są słodycze. Nie leżą na półce z czekoladą, tylko w zamrażalce. Lody to lody :P

Samą prawdę powiedziałam, nic nie zmyśliłam. Mogę je jeść.... w granicach rozsądku :P Trzeba sobie jakoś radzić :D

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Chrapanie

Ludzie chrapią, wiadomo. Taka przypadłość. Takie życie. Chłopak też chrapie. Tak wybitnie. Ma swoje nocne koncerty, które skutecznie utrudniają mi spanie. Szczególnie, że potrafi zasnąć w pół słowa, dosłownie. Nie zdąży skończyć zdania i już śpi. Przekonałam się o tym dość brutalnie po Sylwestrze. Nie czułam się wyspana po tych kilku godzinach, dobrze, że miałam gdzieś zakopane stopery. Wtedy jeszcze łudziłam się, że to tak może po alkoholu tylko. Ehe... Po trzech tygodniach, kiedy zostałam u niego w mieszkaniu, znowu to samo. Niestety, bez wybawców ta noc była do niczego. Od tego momentu stopery na dobre zamieszkały u Chłopaka (są teraz w tej szklanej półce, a spróbuj je stamtąd przenieść gdzieś!). Są nie tylko wybawieniem w nocy. To przecież małe, wielofunkcyjne cacko, jak będę miała dość gadulstwa Chłopaka to włożę je do uszu, a On nawet nie będzie ich widział pod buszem moich włosów :P


Chłopak chrapie, to już wiecie. Jednak Chłopak twierdzi, że ja też chrapię! No way. Kobiety tego nie robią, tak jak innych rzeczy, wg Niego ;) Wczoraj oglądaliśmy filmy i na drugim przysypiało mi się. Potem brutalnie próbował mi wmówić, że ZNOWU chrapałam. Nie. Nie uwierzę, dopóki mi tego nie udowodni ;) Chcielibyście widzieć tę radochę w jego oczach, jak mi to mówił. Taka dzika satysfakcja, że mnie to też niby się zdarza. Nie, mnie się to nie zdarza, nie znam, to nie byłam ja. Znając jego, to teraz po nocach nie będzie spał, tylko czekał z telefonem w ręce, żeby nagrać podobno moje chrapanko. Tak, to ja też nie będę spała :P Ale jak mu się uda, to normalnie stawiam kino i piszę to tutaj.

To chrapanie to i tak pikuś w porównaniu do małego łóżka, jakie jest w mieszkaniu. Ehe... to sugestia ;)

niedziela, 8 marca 2015

Okiełznać miejską

Ani ja, ani Chłopak nie urodziliśmy się w mieście. Jednak On z komunikacją miejską ma więcej do czynienia. Ostatnio wybrał się radośnie na zakupy do centrum handlowego. Centrum handlowe jest dość spory kawałek od mieszkania Chłopaka, więc musiał pojechać miejską. Po zakupach czeka na autobus powrotny. Cały zadowolony rzecz jasna ;) po chwili sms.

"K&^$# wsiadłem w zły autobus. Wsiadłem w dobry numer, ale jedzie akurat na ******"

"Ups, ale wysiadłeś szybko?"

"Nie, jadę w stronę ******. Wysiądę w XXXXXX i miejmy nadzieję, że coś będzie jechać"

"Biedny mój. Chociaż śmiać mi się chce"

"A to jest śmieszne akurat"

"Hahahahah :D oferma :D"

Za chwilę

"Jadę :) tym razem dobrym"

"Na pewno? ;)"

"Yyyy...na to wygląda"

"Najwyżej XXX pozwiedzasz"

"(....) masz przynajmniej materiał na bloga" 

No cóż ;) każdemu się zdarza. Nawet mnie. Jakiś rok temu chciałam się wybrać z koleżanką na zakupy. Centrum handlowe znajdowało się na jednym z osiedli. Inna koleżanka poinstruowała nas, w który autobus mamy wsiąść. Stoimy na przystanku, podjechał inny, ale z nazwą osiedla. To wsiadamy. Okazało się, że jedzie on trochę innym kierunku i nie dojedziemy nim do CH. Miałyśmy w gratisie spacer i zwiedzanie dziwnej części miasta. Przynajmniej mam teraz nauczkę i czytam dokładniej rozkład jazdy ;) 

Ciekawe, czy dziś zmieści się z Beti do miejskiej ;)

wtorek, 24 lutego 2015

Męska logika

Zdarza się czasami tak, że faceci twierdzą, że to nasza kobieca logika jest pokręcona. Co najmniej pokręcona. Dobra, może i tak bywa. Częściej lub rzadziej, zależy od kobiety. Ale zdarza się też tak, że to faceci myślą w nieco pokręcony sposób. Albo to nam, kobietom, tak się wydaje? Mniejsza.

Ostatnio, podczas jakiegoś wyjścia, czy czegoś podobnego lub innej rozmowy, Chłopak stwierdził, że jak nie będzie mu się z pubu chciało iść na nogach do domu, to ...... pobiegnie,  W tym momencie ja, w swoim móżdżku, zaczęłam rozkminiać jak może chcieć się mu biec, ale iść już nie? Przecież kiedy będzie biegł, nawet pod niewielkim wpływem, to zmęczy się bardziej niż idąc normalnie. Bez sensu. A chyba najmniejszy wysiłek fizyczny po alkoholu nie jest przyjemnością. Dla mnie by nie był. Niemniej, Chłopak lubi biegać, bez względu na swój stan ;)

Chłopak w swoim małym mieszkanku nie ma suszarki na ubrania. Znając siebie, to bym pobiegła do sklepu i chociaż najmniejszą kupiła. Logiczne :P no nie bardzo.... Po co suszarka, skoro jest stojąca lampa, krzesła, grzejnik, łóżko? Zbędna rzecz i zajmuje tylko miejsce.

Znając Chłopaka, to takie atrakcje są tylko wstępem i rozgrzewką ;) przynajmniej nie mogę narzekać na nudę :)

poniedziałek, 23 lutego 2015

Do góry nogami w... związku

Po latach prowadzenia bloga zamkniętego przyszedł w końcu czas na to, by wrócić do blogosfery z adresem i miejscem dla wszystkich. Powód? Impuls, chociaż od dawna o tym myślałam. Jeszcze jakiś powód? Facet. Banalne ;)

Nie dość, że Chłopak jest, kim jest, to ma jeszcze kompletnie nie po kolei w głowie (pozytywnie oczywiście). Wypada zapisywać gdzieś co ciekawsze smaczki i sytuacje z naszego życia. Wiadomo, z wiekiem pamięć może zacząć szwankować, a szkoda czasu na sprzeczki typu "jak wcale tak nie powiedziałem/powiedziałam" ;) Mam też nadzieję, że uda się pisać o czymś z dwóch perspektyw- kobieta widzi często coś inaczej niż mężczyzna, a Chłopak sam przecież chciał mieć blog (i ma, tylko nic nie pisze).

W jakim kierunku to pójdzie? Nie wiem. Może jakoś temat sam się wyklaruje, a może ja (my) temu pomożemy ;)

Do następnego!