niedziela, 10 maja 2015

Z Góralem w górach

W końcu! Do trzech razy sztuka, jak mówią! Mimo padającego deszczu przed 7 rano poszliśmy wczoraj w góry. W momencie, kiedy wychodziłam z domu, Chłopak zadzwonił i zapytał, czy widzę, co się dzieje za oknem. Powiedziałam, że widzę, ale idziemy i koniec. Nie jesteśmy z cukru, nic nam nie będzie. Przed 8 spacerem ruszyliśmy w góry :P

Jeszcze w busie.

Dziewczyna: W górach nie wolno palić! Bo się kozice wkurzą!

Ehe, kozice w Beskidach :D na bank!

Chłopak: Jak przeżyjesz dzisiejszy dzień, to będziesz górską fretką. Na razie jesteś leśną.
Dziewczyna: Czemu leśną?
Chłopak: Bo idziemy teraz lasem, wyjdziemy na szczyt i będziesz górską :P 
Dziewczyna: Dostanę medal i odznakę?
Chłopak: Tak :D 
Dziewczyna: Co to będzie za odznaka?
Chłopak: Klaps w pupę :D

Bycie fretkę, to zdecydowanie jedna z rzeczy, które lepiej mi wychodzą w tym związku :D

Chłopak wydał dziwny dźwięk, no wiecie.... bekasa :P

Chłopak: Ej! Bekasy tutaj są! Słyszałaś? :D

Taaaaaa.

Idziemy szlakiem,

Dziewczyna: Jak nazywa się samiec kozicy? Kozic? :D

W tym momencie zorientowałam się, co powiedziałam. Dobrze, że miałam kijki, bo bym padła na tym szlaku. Chłopak nie mógł :D

Chłopak: Kozioł! :D

Czasami, jak za szybko chcę coś powiedzieć, to zdarza mi się jakieś słówko źle odmienić przez przypadki :D Chłopak ma wtedy dziką satysfakcję, bo ciągle to ja go poprawiam (filologia :P). Parszywiec :)

Przez kilka godzin zaliczyliśmy Rysiankę, przeszliśmy Halę Lipowską, na Hali Boraczej były pyszne jagodzianki i zeszliśmy w zasadzie koło domu. Akurat na trasie powrotnej jest sporo domków letniskowych Ślązaków, jeden z nich zatrzymał się.

Pan Ślązak: Podwieź was do Xxxxxx?
Dziewczyna: NIEEEE :D podejdziemy sobie, to kawałek :D

Nie dość, że chwilę później lunął deszcz, to okazało się, że Chłopak chciał skorzystać z podwózki, bo dreptanie po asfalcie było mu nie w smak :P trudno.

Wiadomo- szewc bez butów chodzi. Góralką jestem z krwi i kości, ale w górach byłam kilka razy. Przez parę miesięcy ręcami i nogami zapierałam się i mówiłam, że nie pójdę. A teraz? Teraz to kombinuję skąd wziąć kasę na trekingi. Zachciało mi się naszych gór i górek.


11 komentarzy:

  1. A ja za gorami nie przepadam :P Owszem widoki ladne, ale lazic po nich mi sie nie chce. Zdecydowanie wole spacery po moich nizinach, a najlepiej to brzegiem morza :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko nie mów tego głośno i przy G. :P Mnie się po latach zachciało połazić i pomęczyć trochę ;) jedynie moje kolano się pomęczy przy schodzeniu, ale mam kijki od Chłopaka, więc nie powinno być tak źle.

      Usuń
  2. O, Rysianka. Byłam tam w zeszłym roku. Ostatnio swojemu chłopakowi zadeklarowałam, że w tym roku nie ma spania i będziemy ładnie zapierdzielać, jak te właśnie kozice górskie. Dzielny ten Twój chłop, że się w deszcz z domu ruszył. Mój by w życiu nosa nie wyszczubił. Znaczy się nie na tyle, by iść w góry.
    Też mnie bierze w te nasze Beskidy od jakiegoś czasu i nie tylko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On bardziej bał się, że mnie ten deszcz przestraszy i zdecyduję, że nie idziemy. Jednak przez większość drogi było słonecznie. Na Hali Boraczej złapał nas mały deszcze :) Mnie się chodzenie bardzo spodobało, chcę więcej :)

      Usuń
    2. To uzależnia jednak. W końcu to jakiś tam rodzaj adrenaliny :)

      Usuń
    3. Adrenalina jak cholera :D zwłaszcza przy schodzeniu :D

      Usuń
  3. O jak ja nie cierpię chodzić po górach :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciiiiiii :P Bo zaraz będzie "jak to nie można lubić gór" :D. Oczywiście nie z mojej strony :D

      Usuń
    2. Jak można nie lubić gór ?!?!?!?!?!?!

      Usuń
    3. Cisza :P Można nie lubić pomidorów, można nie lubić gór :P

      Usuń
  4. Świetny blog ! Można pozazdrościć .... :(
    Naprawdę sympatyczna z Ciebie dziewczyna <3 . Proszę o więcej takich notatek ! Bardzo miło będzie wracać się do tego bloga . Co powiesz na wspólną obserwację ? Zapraszam do mnie !
    http://patrycjabunt.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń